w niedzielne deszczowe, leniwe popołudnie można obejrzeć - dla B. Pitta (który zresztą ową grą mnie nie porwał). Pobożny i spokojny Tybet dobry, komunistyczne Chiny złe; zbyt to amerykańskie, żebym mogła uwierzyć, iż tak rzeczywiście było - po scenie, jak Pitt przywalił temu Tybetańczykowi, który podpisał kapitulację stwierdziłam, że muszę zajrzeć do źródeł bo coś mi tu śmierdzi- państwo miłujące pokój dązy do wojny?? Chyba dobrze, że ten Tybetańczyk nie chciał rozlewu krwi i szybko skapitulowali, cóż by dała walka?? Coś tam bredzili, że gdyby nie podpisał to Tybet broniłby się kilka mies a może i lat i dałoby to czas na zmobilizowanie do walki z Chinami innych państw (?????). Film dla Amerykańskiej publiczności, chyba tylko Amerykanie kupią taką bajeczkę, w końcu nie mają pojęcia o historii i II WŚ.
A ten Heinrich był nazistą, co do Dalajlamy też są spory / popiera broń nuklearną w Indiach itp.