Sean Penn chyba nie jest zadowolony ze swojego występu w
"Drzewie życia". W wywiadzie z magazynem Le Figaro nie krył rozczarowania z ostatecznego kształtu dzieła:
"Nie odnalazłem na ekranie emocji, od których kipiał scenariusz - jeden z najwspanialszych, jakie czytałem. Konwencjonalna, czystsza narracja pomogłaby filmowi, nie odbierając mu jednocześnie piękna i mocy - mówił
Penn - Szczerze mówiąc, dalej nie wiem, co tam robię i co moja postać wnosi do filmu. Co więcej, Terry nigdy mi tego nie wyjaśnił".
Czy utyskiwania aktora mają związek z faktem, że większość scen z jego udziałem ostatni raz widziano na stole montażowym? Nie, na pewno chodzi o coś innego.